W sumie to nie szukałem, gdzieś tam po głowie kołatał się pomysł na coś takiego a`la camper ale nie prawdziwy camper bo to emerytowóz a to co nim nie jest (czyli konstrukcje mające 10 lat i mniej) to kolejna hipoteka na kołach a nie samochód. Kto się orientował w materii wie z jakim budżetem tam się trzeba mierzyć. Bardziej camper-van dla tych co kumają

Byłem przypadkiem, przypadkiem znalazłem i przypadkiem się okazało że z tego ile chcieli zrobiło się tyle że shut up and take my money. Ale też sprzedający chciał się tego pozbyć bo inaczej pokazałby mi fucka i bramę.
Całe sprawdzenie auta to było odpalenie z kabli z mojego bo aku w Mercu zdechł (od początku marca stał) po czym słuchowo okazało się że całkiem przyjemnie ten silnik wystartował z pół obrotu i mruczy (nie klekoce), na dodatek z tyłu żadnych efektów pirotechnicznych.
Jak już jesteśmy pod maską to co pod nią: poczciwe OM 601.970 czyli 2.3TD w odmianie 98KM. Pojeździłem tym po podwórku u nich - kurcze jeździ to całkiem normalnie. Może kiedyś jakiś projekcik typu CHIP się mu zafunduje ale przyjdzie na to czas.
To w sumie zadecydowało że poświęciłem mu trochę więcej czasu bo przebieg, zaskakująco mały jak na taką konstrukcję, 218 tyś km i wg sporej ilości danych w ksiażkach, różnych nalepkach itp z dużą dozą prawdopodobieństwa wygląda mi na oryginalny. Ostatnie 5 lat samochód woził ludzi do pracy na pola robiąc ok 25km dziennie. Wewnątrz niestety widać że to woziło ludzi na pola - mega syf. Tam ze 2 podejscia z piorącym trzeba zrobić żeby to zaczęło jakoś wyglądać.
Oczywiście kwaśną i zdegustowaną minę trzeba było zachować bo jeszcze nikt nikomu żadnej kasy w zamian za papiery nie dał także pomlaszczyłem, pokładłem się pod niego i w zasadzie to sam się zdziwiłem że jedyna dziura jaką znalazłem to gdzieś tam na kolanie rury wydechowej.
Owszem korozji jest ale to wszystko powierzchowne, po prostu zaczyna się za niego zabierać. Jedna dziurka w nadwoziu, na wylot jest na prawym przednim błotniku, i na prawych drzwiach widać dołem ślady szpachli po jakiejś przygodzie.
Ale poza tym cały, nie walony, niespawany, brak koła zapasowego (gdzieś wyjęli i nie wiedzą gdzie)
Do brzegu: po paru dniach miałem go przed domem i głowę pełną pomysłów z jednej, z drugiej - przyjdzie je skonfrontować z rzeczywistością.
Jak mnie przerośnie, zmęczy albo polegnę - zawsze sprzedam bo to jednak bus, na dodatek w fajnej kompilacji.